Ks. Marek Chmielewski

Niebo i ziemia

Św. Stanisław Kostka

Niebo, w języku potocznym, to błękitna przestrzeń nad głowami. Tymczasem w świetle naszej wiary, niebo nie jest miejscem w sensie fizycznym, lecz stanem duchowym, niezależnym od miejsca, dlatego już tu na ziemi, w naszej codzienności, możemy mieć przedsmak nieba. Skoro stwórcą nieba i ziemi jest Bóg, który jest Miłością, to On jest jego istotą. A zatem niebo to wieczna, nieogarniona Miłość! Nic dziwnego, że gdy czujemy się kochani i obdarowani szczęściem, to skłonni jesteśmy mówić: „dobrze mi, jak w niebie”. Natomiast do kogoś, kto okazuje swą dobroć, zatroskanie i cierpliwość płynące z miłości, chętnie mówimy: „mój aniele”.

Każdy człowiek w głębi duszy tęskni za takim niebem, choć nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. Nie trzeba się wstydzić tego pragnienia, ale je w sobie rozbudzać, gdyż niebo jest celem naszej egzystencji; jest naszą ojczyzną (por. Flp 3, 20).

Pod tym względem godnym naśladowania jest nasz wielki rodak, św. Stanisław Kostka (1550-1568), nowicjusz w zakonie jezuitów. Świadkowie jego życia podają, że często ze wzruszeniem mówił o niebie i swym pragnieniu przebywania tam. Potwierdza to jego życiowe hasło: „Do wyższych rzeczy jestem stworzony i dla nich winienem żyć”.

Mieszkając w rzymskim klasztorze przy kościele św. Andrzeja na Kwirynale, na początku sierpnia 1568 roku słuchał nauk św. Piotra Kanizego o tym, jak przeżywać każdy miesiąc tak, jakby był on ostatni. Kilka dni później, gdy wracali z odpustu w Bazylice Matki Bożej Większej, mistrz nowicjatu nieoczekiwanie zapytał Stanisława, czy naprawdę i szczerze kocha Matkę Bożą. Na to odparł bez wahania: „Ojcze, wszak to Matka moja!”. Kontynuując tę myśl, Stanisław z zapałem opowiadał, jak pięknie dzień Wniebowzięcia obchodzą w niebie aniołowie i święci. Wyraził przy tym przekonanie, że niebawem będzie mógł uczestniczyć w tym osobiście.

Niebawem nagle źle się poczuł. W nocy z 14 na 15 sierpnia przyjął Wiatyk. Gdy zbliżała się agonia, obecni przy śmiertelnym łożu widzieli jak jego twarz zajaśniała niezwykłym blaskiem. Odparł, że widzi Matkę Bożą z orszakiem świętych, którzy przychodzą, aby go zabrać do nieba. Tuż po północy w uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej osiągnął cel swego życia — niebo.