4 Niedziela Zwykła – komentarz liturgiczny transparent

W dzisiejszych czasach jesteśmy świadkami toczących się sporów ideowych, wobec których niełatwo jest zachować postawę chrześcijańską. Zdarza się, że jesteśmy bezsilni wobec argumentów ludzi wrogo nastawionych do Kościoła. Presja środowiska; przełożonych; ludzi, na których nam zależy, zniechęcają nas do zajmowania stanowczych postaw.

Tymczasem dzisiejsze Słowo Boże mówi: Ty zaś przepasz biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. To wezwanie nie pozwala na postawę bierną: siedzenie na wygodnej kanapie
i czekanie na bardziej przyjazne dla chrześcijaństwa czasy. W Ewangelii usłyszymy: Lekarzu, ulecz samego siebie. Te same słowa są dziś kierowane do Kościoła, nie
z chęci jego naprawienia, ale po to, aby umniejszyć jego autorytet. Tymczasem Jezus daje z mocą świadectwo, że można publicznie zabierać głos będąc synem prostego człowieka.

Nie jest ważna przy tym elokwencja mówcy, ale powód, dla którego zabiera on głos. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Święty Paweł nakierowuje nas na jedyny właściwy powód, dla którego, zgodnie z naszym chrześcijańskim powołaniem, powinniśmy zabierać głos. Tym powodem jest miłość. Jej liczne cechy wymienione w Hymnie o miłości pozostają wyzwaniem dla każdego, kto pragnie wypowiedzieć choć słowo na temat swojego brata.

Wołajmy, zatem wraz z psalmistą: Moje usta będą głosiły Twoją sprawiedliwość
i przez cały dzień Twoją pomoc. Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości i do tej chwili głoszę Twoje cuda.